Natan Tenenbaum

Imię Twoje
Rzeczy Pospolitość


Temat otwarty

Tyle lat już kroczymy
Poprzez wiosny i zimy
Przez przymrozki, odwilże, upały
Zwycięstw za nami wiele
Wielkie przed nami cele
I przed nami świat nowy, wspaniały

Mamy nową sytuację
Wolność słowa, demokrację
Mamy złoża intelektu i kopalin
Mamy banki, mamy akcje
Postkomunę, teokrację
I nasz prężny, choć siermiężny, kapitalizm

Mamy daty, mamy święta
Mamy Pana Prezydenta
Świetnych zjawisk artystycznych mamy parę:
Penderecki!, Wajda!!, Mrożek!!!
z kabaretem - nieco gorzej,
Jeden wszakże jest KABARET, NASZ KABARET!!!

Mamy jednak dość pokory
Nim doceni nas historyk.
Srogi krytyk dojrzy wreszcie nasze blaski
Lecz nam sprzyja okoliczność;
Świetną mamy dziś publiczność!
Dla publiki, tedy, brawa i oklaski! (łaski!, łaski!)

Nasza miła publiko
Baw się żartem, muzyką —
Nie uciekną kłopoty, problemy
Dla was każdy z nas błyszczy
Wiemy, co w trawie piszczy;
Nie powtórzcie nikomu, że wiemy...

Wiemy kto wziął po kim schedę
Wiemy czyj jest ten Mercedes
Kto chałturę wam tu wciska... i za ile
Wiemy kto wywołał burzę
Kto ambicje ma za duże
Kto jest w modzie, kto jest w przodzie, kto jest w tyle

Wiemy...,
Wiemy...,
Wiemy dobrze, gdzie w mrowisko wsadzić kij
Drżyjcie możni, drżyjcie sławni —
Wszystko zespół nasz ujawni
A ty, droga publiczności, brawo bij!

Jeszcze jeden mazur

Tam pod lasem wre potyczka
Słychać pierwsze strzały
Hej, dziewczyno, nie broń liczka
Pókim żyw i cały
Nie daj że się dziewczę prosić
Mając to na względzie
Że mnie ziemia długo nosić
Nie będzie, nie będzie

Nie wyrywaj dziewczę dłoni
Muszę jechać wkrótce —
Tam się szwadron dzielnie broni
Czeka na dowódcę
Tam mi rychła śmierć pisana
Więc uściskaj że mnie
Zanim skoczę na bułana
Włożę nogę w strzemię

Nim mnie zwali strzał z ukrycia
Nim przewierci brzeszczot
Jak ja nie poskąpię życia —
Ty mi nie szczędź pieszczot
Żywot — ja, ty — wstyd niewieści
Wszystko dla Ojczyzny!
Ileż w tym szlachetnej treści
Ile żeromszczyzny!

...Za oknami już poranek
Z pól podniosła mgła się
Spójrz, kto zjechał tu pod ganek
To mój szwadron zasię!
Każdy raźno okiem strzeli
Radość twarze krasi.
Czy to w boju, czy w pościeli
Zawsze górą nasi!!!

Krakowskie Przedmieście

Od wieków na świecie układa się tak
I dumać już nad tym nie warto —
Ma jeden w dwójnasób, drugiemu zaś brak
Pieniędzy, rozumu, czy fartu

Kto winien jest temu - czy anioł, czy czort
że podział na świecie nierówny
Notre Dame jest w Paryżu, w Hamburgu jest port
Warszawa zaś ma... Dworzec Główny

Lecz jedno jest miasto, ach, Bożeż ty moj!
Pomiędzy Wawelem a Hutą —
Skąd Mrożek, Wyspiański, "Piwnica" i Boy
Demarczyk i Piotruś z Grechutą

I choćby złe losy pognały mnie won
Z Krakowa o mil tysiąc dwieście —
Przywoła mnie hejnał, Zygmunta grzmi dzwon
...i tętni Krakowskie Przedmieście

...przywoła mnie hejnał...

PS
Tu refleksja niewesoła
Gdzie Mickiewicz i John Donne:
Jedźmy, kurwa, nikt nie woła
...ale komu bije dzwon?

Prawda i zmyślenie

Najmilsi, dzisiaj was nauczę
Literatury sztuczek chytrych;
— Jak pisać wiersz, lub powieść Z KLUCZEM
Którego nie zastąpi wytrych
Człek musi czasem tyłkiem siedzieć
Miast kwiaty polne rwać na łące.
Nie wszystko idzie wprost powiedzieć;
Wtedy z pomocą śpieszy koncept!

Przykład:
Czczę Mickiewicza od lat wielu
W snach moich jego twarz się jawi.
Jak przy tym wspomnieć o Bourdelle'u
...co mu w Paryżu pomnik stawił?
Aby przedstawić w dobrej wierze
Prawdy wstydliwe czy niemiłe
Wystarczy zastrzec się — nieszczerze:
— Ja to, po prostu, sam zmyśliłem

Po życiu pęta się literat
Niby zwierciadło po gościńcu
I opisuje rad, czy nierad
Świat pełen świętych i złoczyńców
Lecz, gdy się rzecz ukaże drukiem,
Bądź na ekranie czy na scenie
Trzeba doprawdy być nieukiem
By nie opatrzyć zastrzeżeniem:

Nasz czytelniku-widzu nie myśl
Że w tekście kryje się zasadzka.
Wszystko, co tutaj opowiemy
To tylko fikcja literacka
Autora prawo to i racja —
On nie uczestnik, ani świadek
Rzecz cała — to mistyfikacja
Zaś wszelka zbieżność, to przypadek

I trzeba dbać za każdym razem
By się ta notka ukazała —
Wspomnę, że krajem trzęsie błazen
...A ktoś pomyśli, że Wąsała
Gdy wróble już na dachu pieją
Że władza — znowu nieuczciwa
Wołam, by urlop dać złodziejom
— Ktoś mówi, że do buntu wzywam

Gdy kler się rządzi nazbyt śmiele
I twarz mi skręca złości grymas
O perskim piszę wszak kościele
...Gdzież mi tam w głowie Książę-prymas
Cóż mnie obchodzą klechy, błaźni —
Niech się nie lęka endek, chadek
Me piosnki — twór to wyobraźni
Zaś wszelka zbieżność, to przypadek

Morał:
Skoro nie wskóram nic perswazją
Możecie mnie całować w zadek;
Rzecz cała — czystą! — jest fantazją
(Myłem się dzisiaj... przez przypadek)

Rozmyślania uczone
o naturze grzechu
albo De Natura Peccati

Grzmiał nawiedzony dziad, Rasputin:
— Nie ma zbawienia bez pokuty!
I na tym samym rzekł oddechu;
Że dla pokuty — trzeba grzechu
Sęk w tym, że ludziom, całkiem serio
Łaska kojarzy się z pruderią.
Zbawiony jednak będzie, wierz mi
Pokutujący — szczerze! — grzesznik!

Logiczny wniosek stąd się bierze
Że trzeba grzeszyć, byle szczerze!
Ku łasce nas prowadzi niech
Nieposkromiony, szczery grzech!
Solo, we dwoje, lub we trzech —
— NIECH ŻYJE, ŻYJE GRZECH!
— NIECH ŻYJE GRZECH!!!

Żywot wśród grzechów i rozpusty
W młodości Święty wiódł Augustyn
Świętość zaś Marii Magdaleny
Była, do czasu, kwestią ceny
Że Mistrzem był, nie dyletantem
Papieży w piekło zesłał Dante
By zmieścić po prawicy Boga
Grzesznych, lecz miłych sobie pogan

Logiczny wniosek stąd się bierze...

Gomułka, który był bigotem
Jęczy dziś w piekle, zlany potem
Najwyższej zaś doświadcza łaski
Piękna od grzechów dusza Hłaski
Kto grzeszy szczerze, tak, jak trzeba
Na łaskę liczyć może nieba
Takich, co jeno grzeszą myślą
Anioły wprost do diabłów wyślą

Logiczny wniosek stąd się bierze...

Rewizja osobista historii

Od lat już robię, zgoda,
Za wieszcza, za artystę
Lecz dziś historię poddam
Rewizji osobistej
Więc szatki zrzuć, o pani
Ponętna, choć leciwa
Niech my, oszukiwani
Ujrzymy, co ukrywasz

Od Greków starożytnych
Rewizję zacznę moją;
Wszak wiemy z ksiąg poczytnych
Jak było tam, pod Troją;
Ciskały bogi gromy
I krew zlewała błonia
Aż Odys wpadł na pomysł:
Zbudować kazał... konia!

Ten koń, jak dziejopisy bają
Zwycięstwo przynieść miał Achajom

...a jak było naprawdę?

Tu stary Homer się pomylił
Bowiem przeważa dzisiaj zdanie
Że konia z drewna podpalili
...Trojanie!

Tak minął czasu kawał
Z dwadzieścia sześć stuleci;
Wybuchła nagle wrzawa:
— Więzienie — Paryż szpeci
Więc poszły dziwki i łobuzy
Aby zabytek zmienić w gruzy!

...zburzyli wszystko, prawda!

Niech się żabojad teraz głowi
Gdzie przypiąć imponderabilia
Skoro oparła się tłumowi
...Bastylia!

A potem, w innym kraju
Ktoś krzyknął w czas odnowy
Że dość już wojny mają
I Rządów Tymczasowych
— Z Kiereńskim, wołał, skończyć pora!
Do szturmu sygnał da "Aurora"!

...i to był początek, czyż nie tak?

Historyk znowu jest w opałach
Tu się wyłania problem nowy
Gdyż się nie powiódł szturm na Pałac
...Zimowy!

Jak żyć z Historią w zgodzie
Doprawdy nikt dziś nie wie
Choć dnieje już na Wschodzie,
Znów strzały w Sarajewie
Więc, nim radością się podniecisz
Poczekaj... dwa, do trzech stuleci

...ależ dlaczego?

Gdyście już dotąd doczytali
Tajemną prawdę wam odkryję;
Myślicie wciąż, że umarł Stalin...?
— On żyje!!!

Relacje

"Woman without man is like a fish without bicycle"
Hasło ruchu kobiecego

Kobieta bez mężczyzny
Jest, jak ryba bez roweru
Niby wół bez PGR-u
Albo bez orderów szpak
Lecz ryba bez roweru
Nazbyt wiele ma felerów
Jak Słowianka rodem z Peru
Kiedy jej deseru brak

Mężczyzna bez kobiety
Jest, jak jamnik bez nałogów
Jak żyrafa jest w połogu
Bądź też, jak bez głogu krzak
Lecz jamnik bez nałogów
Choćby nie miał innych wrogów
Nie przekroczy moich progów
Nawet, gdy odzieje frak

Kobieta bez kobiety
Jest, jak pingwin bez obroży
Gdy przed sąd go pozwą boży
By przedłożył jakiś fakt
Lecz pingwin bez obroży
Chociaż dąsa się i sroży
Choć skarpetki czyste włoży
Nie wie, co to znaczy takt

Mężczyzna bez mężczyzny
Jest, jak kangur bez matury
Jak gazrura jest bez dziury
Jak ten bez kultury cham
Lecz kangur bez matury
Choć ma łokcie i pazury
Choć zajada maść na szczury
Lecz się na nic nie zda nam

Historya prawdziwie
wierna z Hamburga

Spotkał Zdzich w Hamburgu Ulę
— Pójdź tu, Ulo, to przytulę!
Tak przytulał Ulę czule
Aż poczuła Ula bóle
Pyta Zdzicho: — Sprawiam ból ci?
Ula mu: — To sprawa Julci
I, jak sobie dopowiecie,
Wnet powiła Ula dziecię

Rośnie Julcia, lecą lata —
W grzechu żyją Mama, Tata
Ksiądz do siebie Zdzicha woła
"Na dywanik" do kościoła;
— Słuchaj Zdzichu, i w Wałbrzychu
Brzydko żyć z kobitą "w grzychu"
Tu — tym bardziej nie pasuje
Kiedy wkoło Hamburżuje

Goni Julcia Tatę, Mamę
Do kościoła po sakrament
Gani Julcia Mamę, Papę;
— Źle tak żyć, "na kocią łapę",

Proszę Ojca, proszę Matki
— Grzech, to drobiazg, lecz PODATKI!
...I, nim Julcia wyszła za mąż
ŚLUB JUŻ BIORĄ TATO Z MAMĄ!!!

morał
Trudno ustrzec się przed cnotą —
Jedna zmiana od stuleci;
Wpierw rodzice dbali o to,
Dziś — pilnują tego dzieci
Pieśń I

Czerwonym i Czarnym
czyli Ewangelia wg Natana

(wydanie drugie, przejrzane i poprawione)

Gdzie ta ziemia szczęśliwa, gdzież kraj taki znajdę,
Gdzie niechęci wzajemnych ludzie mają dość i
Gdzie odkryto bezmierne pokłady miłości;
Władza kocha tam skromność, Dejmek kocha Wajdę
Gdzie gejzerami uczuć trysnęły odwierty —
Redaktora Michnika kocha Roman Giertych
Michnik zaś, ze swej strony pokochać jest gotów
Wygolonych na łyso aryjskich patriotów,
Gdzie na codzień kochają ludzie, i od święta —
Żydzi — księdza-Prymasa, naród — Prezydenta
Kmieć kocha swą Krasulę, Urban — swego konia,
Falandysz — Wachowskiego, Moczulski — Kuronia,
Gdzie z Anastazją kocha się Kwaśniewski Oleś,
Gdzie człowiek człowiekowi to, po prostu — koleś...
Pawlak w Strąkach i w Pękach z uśmiechem na twarzy
Kolejną dykteryjką bawi dziennikarzy
Gdzie jeno miłość głosi wciąż "Gazeta Polska",
Która — choć Rozenfelda organ — jest ...mongolska

Gdzie człek kocha aromat śląskiego powietrza,
Żona — męża, choć własny, Młynarskiego — Pietrzak
Kołodziejczyka kocha generał Wilecki
Labudę, potajemnie, kocha Mazowiecki
— Lecz tu kłopot, ponieważ miłość czyni cuda
Biskupa polowego miłuje Labuda
Gdzie, dla dewotki, mason albo innowierca
To miły pan, którego przytuli do serca
Po czym, z pieśnią na ustach, nie zaś dla pokuty
Pójdzie z nim do kawiarni, ...albo i na ksiuty
(Tu może nakreśliłem obraz nazbyt słodki
Masonów bowiem masa, ale gdzie dewotki!)
Gdzie były komunista pokocha dolary
Zaś emeryt pokocha własny portfel stary
Gdzie... No właśnie, gdzie kraj ów — czy mi kto podpowie?
...Kochajmy się, do diabła, panie i panowie!

PS
Wzeszedł posiew miłości na ojczystej glebie —
Choć człek człekowi wilkiem, każdy kocha ...siebie

Warszawa, jesień 1994
Pieśń II

Poezja i piwo,
czyli Nowe Monachium

Nie dbam o względy możnych. Cóż mi po nich, skoro
Karel Kryl jest mym druhem i Wadim Jegorow
Jegorow, to Rosjanin, trubadur moskiewski
Kryl — uchodźca w Monachium, wspaniały bard czeski
W trzech piszemy językach, ale wspólna troska
Którą dzieli Czech miły i przyjaciel-Moskal;
Nie miał złudzeń — przytomny i wrażliwy Wadim
Że Moskwa jest stolicą szczęśliwej Arkadii
Zadekretował przyjaźń i braterstwo — Lenin
A tu waśnie, konflikty, nienawiść się pleni
— Ileż to zła, niewola wyzwala w narodach!
Martwi się w Moskwie Wadim, bieleje mu broda
Moskwa szara, zmęczona — czy lato, czy zima;
Trzeba mi chyba jakoś rozerwać Wadima
— Dawaj, Wadik, skoczymy do Karela-Czecha,
Kiedyś mu tank sowiecki marzenia rozjechał
A choć Kryl o tym milczy — ja pomnę dni owe
Kiedy szedł polski żołnierz na Hradec Králové
Czechom — rozpacz, mnie — hańba, żołnierzykom — gloria!
Wiódł żołnierzy generał, wiódł Siwicki Florian!
A potem, mimo różne historii łamańce —
Siwicki był ministrem, ja — nadal — wygnańcem
Tu porzucam dygresję i powracam żywo
By razem z przyjaciółmi wypić jakieś piwo
W Monachium, u Karela siądziemy w biersztubie
Mają tam dobre piwo, a ja piwo lubię
Chłopcy wezmą gitary, razem damy czadu
I zjawi się w biersztubie Biermann Wolt, trubadur
W lot się porozumiemy, bez żadnych problemów
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz... ani my jemu
I nie będę o przeszłość pytać wokół starców
Jak nie pytam rodaków — co robili w "Marcu"
Aczkolwiek — z racji wieku i z innych powodów
Pamiętam jeszcze wojnę, pomnę i exodus
...Ale nie o tym myślę, gdy gwarzę leniwie
W monachijskiej biersztubie, przy wybornym piwie;
— Ludzie, liczymy krzywdy, odgrzewamy spory
Gdy historia nas mija, zostawiając gorycz
Polacy, Niemcy, Żydzi, Czesi i Rosjanie —
Kochajmy się, panowie!
...i kochajmy Panie

Jesiennie...

Przychodzą tutaj ludzi tłumy
I oczekują pewnie znów,
Że dam im powód do zadumy
Lub powiem parę mądrych słów
A ja was chyba wpuszczę w kanał
Nie jestem Pietrzak ani Tym
Powtórzyć mogę jakiś banał
— Cóż szczególnego bowiem w tym,
Że ceni świat moralność sępią
Lub, że mnie jacyś durnie tępią...,
tę pią...,
tę pio...
...Tę piosenkę, tę jedyną... (itd.)

"Niech mowa wasza będzie prosta.
Tak — niech tak znaczy, nie zaś — nie"
Tym wymaganiom któż dziś sprosta.
Gdy świat, nikt nie wie — dokąd, rwie
Ewangelisto Mateuszu —
Żyć można według pańskich rad
W pustyni, w puszczy albo w buszu
Nie tutaj, wszakże, gdzie mój świat
Ze wstydem, przeto i w pokorze
Miast "tak" lub "nie" — odpowiem: ...może
...Morze, nasze morze... (itd.)

Siedem przypadków
Nieznanego Solenizanta

Tysiącami pochodni i głowni
Niechaj wieczór rozjarzy się ten
Jakiż powód, KTO, CO? Więc... MIANOWNIK!
Solenizant Nieznany, N.N.!
Kiedy nie wiesz, co los Ci przeznacza
Gdy ci żal, nie wiesz sam — KOGO, CZEGO?
Nie zapomnij nigdy DOPEŁNIACZA
Solenizanta Nieznanego, N.N.!

Czas kruszy skały, marszczy nam czoła
Mózgi zasklepia i rany
Lecz ty w pamięci tkwisz, jako WOŁACZ
Solenizancie Nieznany, N.N.!

Ludzie wokół — jakby przypadkowi
KOMU można zaufać i CZEMU?
Zwróć się wówczas ku CELOWNIKOWI —
Solenizantowi Nieznanemu, N.N.!
Nim zasnują nas mgły października
KOGO kochasz, CO lubisz, kolego?
Przecież znasz, pod postacią BIERNIKA
Solenizanta Nieznanego, N.N.!

Czas kruszy skały, marszczy nam czoła
Mózgi zasklepia i rany
Lecz ty w pamięci tkwisz, jako WOŁACZ
Solenizancie Nieznany, N.N.!

Czasem myśli opadną cię dzikie;
Snujesz śmiałe marzenia i plany
Z KIM po drodze ci, z CZYM? — Z NARZĘDNIKIEM
Razem z Solenizantem Nieznanym, N.N.!
Ale kiedy w końcowym wyniku
Los cię rzuci do pięknej Hawany
— W KIM nadzieja twa, w CZYM? W MIEJSCOWNIKU
Czyli w Solenizancie Nieznanym, N.N.!

Czas kruszy skały, marszczy nam czoła
Mózgi zasklepia i rany
Lecz ty w pamięci tkwisz, jako WOŁACZ
Solenizancie Nieznany, N.N.!

Ty zawsze z nami — w śmiechu i w płaczu
I choć wśród nas są gałgany
Naszym sztandarem będziesz, WOŁACZU,
Solenizancie Nieznany, N.N.!

Polski RAP 1997

Publiko, uszu nastaw i okazję łap —
W programie naszym, po raz pierwszy, Polski Rap
Bo dzisiaj, gdy się godność obudziła w nas —
Przyśpiewki poszły w kąt i Rapu nastał czas
Ucichły całkiem pienia prasłowiańskich kniej
Rap huczy, rodem z czarnych dzielnic Ju Es Ej

Zaś cały jego urok się zawiera w tym,
Że każdą frazę kończy krótki, męski rym
Kto wiersz po polsku chciał napisać, dobrze wie
W języku naszym z rymem męskim raczej źle
I jeśli temat Rapu będę dalej snuł —
Nierzadko przyjdzie nagle urwać słowo w pół

Ta, nieco wymuszona, innowacja — snadź
Zaskakujący efekt może czasem dać
Powiedzmy — znaną postać huknie rapu pięść
Z nazwiska pozostanie ...trzecia, czwarta część
Brutalna to metoda, lecz skuteczna dość
By w całkiem nowym świetle się objawił gość

Na przykład; chętnie pije whisky, bourbon, gin
Prezydent USA, który zwie się krótko — CLIN...
Po tej dygresji wróćmy tu, do polskich spraw;
Pan rolnik, były premier — Panie Boże, zbaw!
Jest sztywny, pyszny i nadęty — w sumie: PAW...

Niezłomny KPN-ie, do zwycięstwa krocz
Pod hasłem: Naród, Bóg, Ojczyzna, Król i MOCZ...!
Małżonki Prezydenta nie bierz na cel, zaś
Jej Męża szanuj, jaj mu oszczędź, raczej — KWAŚ...!
Zaś autor, wieszcz, satyryk, chluba wielu scen
Któż inny to być może, jak nie właśnie TEN...!

Prasowy był to serwis, który nadał PAP
W specjalnym swym wydaniu w stylu — Polski Rap!

Październikowa zaduma
nad upadłym ciastem

Znów nadeszła smętna pora
Zwiędłych liści, szarych ściernisk
Bure szyszki na jaworach
Za oknami znów październik
Od Kiruny po Bieszczady
Od Uppsali po Zalesie —
Wczesnym zmierzchem, świtem bladym
...jesień
Mokną w polu rude chwasty
Cóż wspominać w wieczór pusty
Czy październik siedemnasty?
Czy ten pięćdziesiąty szósty?
Kiedy ranne wstają zorze
Oczekuję przy jesieni
Aby sygnał dał "Aurorze"
...Lenin
Inne czasy, inne treści —
Dziś doprawdy sam już nie wiem
Czy to zbiegło lat czterdzieści
Czy też siedemdziesiąt dziewięć
Minął szturmu czas i wieców,
Rozjuszenie gdzieś przepadło,
Ucichł gniew a ciasto w piecu
...siadło
Porzuć smutki, nie płacz mała
Winien temu wszak październik
Że się jesień rozpłakała
I nie udał ci się piernik
Miną zimy — Rzym zburzymy;
Znów się duch do buntu zrywa
Co tam ciasto — nawarzymy
PIWA!!!

Wizytówka —
Kuplety do mikrofonu

Przystojny ja niesłychanie
I jurny, jak młody kmieć
Kochają mnie wszystkie panie
Bez względu na wiek i na płeć

Takie hobby

Choć żywot zgoła zbożny wiodę
Lecz zwiodę czasem dziewczę młode
Kiedyś przyjaciel mój się zżyma
Że mnie się takie hobby trzyma
Zawiść? — Niech broni ręka boska!
To o me zdrowie szczera troska
— Ponad pół setki lat masz snadź
Czyliż cię jeszcze na to stać!?
Kiedy mi ciągle figle w głowie
Przyjacielowi tak odpowiem:
— Z twych trosk niewiele sobie robię
Mnie bowiem nadal stać
...A tobie?

Epitafium kabotyna

Żadną nie mierzcie mnie zasługą,
Winy na siebie wszystkie biorę
Poeta, który żył za długo
Poeta, co nie umarł w porę

Czas iść — bez żalu i bez krzyku
Gdy wola życia bliska zeru
...Wtedy, w studenckim teatrzyku
Czterech nas było muszkieterów

W tym świecie tak się czasem składa
Że wpierw umiera, co najmłodsze
Z nas czterech — pierwszy ubył Adam
Natchniony Jonasz za nim odszedł

Więc moja kolej, jestem trzeci
Woła mnie cień oczekiwany;
Janek ode mnie starszy przecie
I ma ambitne nader plany

Odliczam dni, co mnie przybliżą
Do chwil, gdy myśli już rozkute
Z niewoli ciała — pomkną chyżo
Zawodząc młodopolską nutę

Tak żal mi siebie, tak mi rzewno
Tak nęcą mnie otchłanie mroczne —
...Może w tartaku schnie już drewno
Na trumnę, w której chętnie spocznę?

A, że się mnie trzymały psoty
Wspomnij, gdy truchło się rozkruszy
Że pajac byłem i kabotyn
Co kogoś kochał, śmieszył, wzruszył...

19 lutego 1995

List do
Kazika Grześkowiaka

Kaziku, Kaziku,
mój były kleryku...
Serce me wypełnia
Gorzka kropla żalu;
— Czemuś edukację
Przerwał, jako alumn?
Jeśli mam być szczery
Wręcz ci powiem, stary:
— Czemuś, do cholery
Nie jest choć wikary...?
Gdy pomyślę o tym
Doprawdy się złoszczę
— Cóżby ci szkodziło
Być choćby proboszczem?
Chadzałbym Krakowskim
Sztywny, jak A. Dobosz, cz-
asem mówiąc lekko:
— Mój przyjaciel, proboszcz...
Pomyśl, zwiodę dziewczę
Gdzieś na kartoflisku
Mówiąc — Da ci odpust
Mój znajomy biskup
Jeśli brzydką boleść
Złapię śród tych harcy —
Zdrowie mi wymodli
Druh mój, biskup arcy-
A gdym nieostrożnie
Z dziewczęciem poczynał —
Ochrzci nam dzieciątko
Mój koleś, kardynał

Miły mój Kaziku
Myślę sobie czasem
Jakby pięknie było
gdybyś był... Prymasem!
Wkładam surdut czysty,
oblega mnie prasa
Łowię szept zawistny:
— Żyd Xiędza Prymasa...!

Duszkiem łykam kawę,
Pędzę na konklawe,
Rozrzucam prezenty,
...i któż Ojcem Świętym?
W jedwabnym chałacie
siadam na kanapie
gwarząc przy herbacie:
— Rzekł mi wczoraj Papież...

Nim dopiję piwo
Znów do Rzymu jadę;
Jego Świątobliwość
Prosi mnie o radę
Sunie limuzyną
Żyd-ateusz-prolet
Kłania mi się Synod
Purpura i fiolet
Dostojnicy kurii
Klną w bezsilnej furii
Jakiś wątły prałat
Łapie mnie za chałat
— Żal mi ciebie, bracie
Boś ty w celibacie
Ja, u boku Marty
Jak pasza rozparty
Święty Ojciec bada
Czy mnie blask nie razi
A ja Mu powiadam
— Ty nie ściemniaj, Kazik!

Przyjaciel Pierre

Przyjaciel mój, Francuz, co Pierre ma na imię
— Lecimy, powiada, by jutro być w Limie
— Skąd nagle ten pośpiech? I czemu do Peru?
On na to: — Tam w Limie wytwórnię mam serów
Wyżerka cię czeka, wypitka, wypłata,
Kobiety i konie, adapter i chata
Więc pakuj walizkę i rzuć sprawy własne
Lecimy wszak razem? Ja na to: — No jasne!

Do Tokio, do Kielc i do Jerozolimy
Niech leci, kto chce, przyjacielu mój, Pierre
A my, Pierre, do Limy...
A my, Pierre, do Limy...
A my, Pierre, do Limy lecimy po ser

Jak król żyję w Limie, zażeram się serem
W mig robię karierę, bom jest koneserem
Lecz pieszczę w marzeniach Eurazji obszary:
...Mediolan i Mławę, ...Piaseczno i Paryż!
Z tęsknotą zasypiam, z nostalgią się budzę;
Powiadam do Pierre'a; — Me serce w Kałudze
Ja muszę znów ujrzeć ...Wenecję, ...Wołomin
...Rembertów, ...Rawennę, ...Republikę Komi...

Bolonię i Błonie — jesienią zwiedzimy
A zimą skoczymy do ZSRR! (...byłego)
I znów, Pierre, do Limy...
I znów, Pierre, do Limy...
I znów, Pierre, do Limy wrócimy, mon chere



Wersja niecenzuralna

Przyjaciel mój Francuz, co Pierre ma na imię
— Lecimy, powiada, by jutro być w Rzymie
— Skąd nagle ten pośpiech i miłość do Włochów?
On na to: — Pod Rzymem plantacje mam grochu
Od dziecka, powiada, mam taką naturę
Jem groszek zielony, grochówkę i pure
Więc pakuj walizkę i rzuć sprawy własne;
Polecisz wszak ze mną? Ja na to — no jasne!

Choć Pierre w swej młodości był wrogiem reżymu
Ordery, zaszczyty — dla niego to proch
A my, Pierre, do Rzymu
A my, Pierre, do Rzymu
A my, Pierre, do Rzymu lecimy na groch!

__________
Mussolliniego

Z Cornelisa

Cornelis Vreesvijk
(tłum. ze szwedzkiego)

W butach zniszczonych szlifuje ktoś bruk
Dlaczego właśnie jest tak?
Wie może tylko w niebiesiech Pan Bóg
Widocznie jest mu to w smak

Pan Bóg w niebiesiech przysypia ciut-ciut
Nim słodki zmorzy go sen
Kogóż obchodzi zniszczony tam but
Gdy wiek i wigor nie ten

Kogóż obchodzi, jak toczy się świat
Dni — dokąd pędzą, co sił
— Obywatelu, za jakieś sto lat
Może nie będziesz już żył

Twój stołek dawno ktoś zajął już też
A przecież obcy ci strach
Co za różnica — słońce, czy deszcz
Gdy z dawna kryje cię piach!

Co noc przyniesie — czy o to dbasz?
Co do mnie, mam to gdzieś
Dopóki mogę zanurzyć swą twarz
We włosach miłej... i cześć!

Dość podejrzany ze mnie jest gość
I nie na wiele się zdam
...Powiało chłodem, w drzwiach stanął ktoś
Kostucha prosi mnie w tan!

W butach zniszczonych szlifuje ktoś bruk
Aż po swej drogi kres
Gdy zaś wieczności przestąpi już próg
W piekle zaśmiewa się bies

...Może to sprawi! bies!?

listopad 1989

RzeczyPospolitość

Na pusty śmiech mi się nie zbiera
Trwoga ogarnia mnie i litość;
Gdzie tylko spojrzeć — widzisz teraz
Powszechną RzeczyPospolitość

W oczach się mieni, w uszach skrzeczy
Z zapału — opadają ręce
Gdy wokół coraz więcej Rzeczy
Pospolitości — jeszcze więcej

Tak narodziny nowe wita
Ta wymarzona, nasza własna
Ta Najjaśniejsza ...choć niejasna
Rzecz — nazbyt może — pospolita

Spowiedź bękarta wieku

(na tle rozważań o polskim drobiu)

Kraj mi się dostał, dzięki Bogu,
Piękny — od morza, aż do gór
Ja, w pracy — leń, na baby — kogut,
kur...

Przykładem — Wielki Sąsiad łudził;
Stamtąd szła pomoc, przyjaźń, wzór
Jam spał, gdy lud do czynów budził
kur...!

Chciałem, gdy przyszła młodość głupia
Radosnym słowem upstrzyć mur
Wtem huknął cieć, że to biskupia
kur...

Marzec... Wspomnienie się telepie
Pismaków nienawistny chór:
Gontarz mnie szarpie, Kur — wie lepiej,
Kur...

— Człowieku, myślę, się zastanów;
Tu — los twój, las twój, kształty chmur
...i widok swojskich krów..., baranów...,
...kur...

pozostać..., z karkiem pochylonym...?
Nigdy... wybiorę inny tor...
A tutaj — Komitet Obrony...
KOR...!

Gdy przyszła wolność, w barwach jasnych
Wypełzło i robactwo z dziur
I wyskoczyło gładko z własnych
skór...

Lud — za komuną, giełda w KC,
Wojny na górze, straszny dwór
— Czy o tym myślał w sierpniu Jacek
Kuroń...?

Dziś, gdy powracam w moje strony
Za dnia, to jestem wręcz a jour,
Lecz nocą śni mi się Czerwony...
...kur

PS
(dedykowane pamięci Jonasza Kofty)

Za oknem brzask, w Pińczowie dnieje
W ustach — języka suchy wiór
...A ten znów, kurwa, trzykroć pieje
...kur

Rewanż
spóźnionego kombatanta

Braciom Kaczyńskim

Szczęśliw, kto na historii nić
Z rozpędu się naniza
I potem może w glorii żyć
Jak gieroj, czy partyzant
Pierś mu orderów zdobi sto
I cały tonie w kwiatach —
Lecz — jaką przyszłość ten ma, kto
Spóźniony jest kombatant?

Odpocząć bohaterom już się godzi
Na zmianę pora! (po angielsku: change)
Spóźnionych kombatantów czas nadchodzi
Revenge!
Revenge!!
Revenge!!!
Powiedzmy człek ostrożny był
A może tylko gapa?
W zadumie, może spojrzał w tył
...a jednak się załapał
Lub miał się dobrze, jako zięć
Faceta na świeczniku
Lecz, równo — po dwunastej pięć
Swój protest wyartyku-...łował

Odpocząć bohaterom już się godzi
Na zmianę pora! (po francusku: change)
Spóźnionych kombatantów czas nadchodzi
Revanche!
Revanche!!
Revanche!!!

Odwadze bohaterów — CZEŚĆ!!
Za życia staw im pomnik!
...Lecz na szczyt władzy zwykli leźć
ostrożni i przytomni
Bohater — niech zastyga w spiż
I sławy nektar pije —
Spóźniony wie dokładnie, iż
to ON się dziś przebije!

Spóźnionych kombatantów pieśń rozbrzmiewa
To ONI — w telewizji i u kas!
Spóźnionych kombatantów przyszedł rewanż
Ich czas!
Ich czas!!
Ich czas!!!

Jacek Malczewski —
Błędne koło

Uzupełnienie cyklu J. Kaczmarskiego — "Muzeum"

Pożytek z Ewangelii żaden
Gdy gwałt i przemoc dookoła —
Niech wrogom niesie wiersz zagładę
I gniew rozbudzi w przyjaciołach
Dziś umiar nie przystoi bardom
Gdy głucha wściekłość gardło dławi
Lecz — kogo dotknąć chcesz pogardą?
Komu wymierzysz swą nienawiść?

Orły-Piasty, dziewka-Wanda
Wódz-Naczelnik, Kordian-Cham
Wojny-klęski, zdarty sztandar
Słowa... i ty sam

Powtarza się historia stara —
To, przeciw czemu zrywasz gardziel
Na dwóch opiera się filarach;
Na nienawiści i pogardzie
Błędnym się kołem toczą dzieje
Po raz kolejny — to już który?
W świetle poranka, który dnieje
Dojrzysz, jak znowu rosną mury

Marzec-grudzień, Radom-stocznie
Strajk-Wybrzeże, "Lechu" — śpiew
...Znowu grudzień — mroźniej, mroczniej
"Wujek", ZOMO, krew...

Lecz, gdy nadejdzie dzień zapłaty
Po grudniu, gdy nastąpi styczeń
Czy będziesz sądzić — komu kraty?
Czy zdecydujesz — komu stryczek!
I, czy wytartym idąc śladem,
Pełnymi nienawiści słowy —
Ziemię, jak smoczym — zrosisz — jadem
Co krwią obrodzi w czas morowy?

...Szare domy, mokre rżyska
Dymy fabryk, skrawki pól
Wierna rzeka, zawsze bliska
Polska — wielki ból

Nostradamusa
przepowiednie
dla Polski na rok 1996

Styczeń— Lech Wałęsa przejmuje z rąk ustępującego Prezydenta RP insygnia władzy państwowej, m.in. siekierę. Zmiany na stanowiskach Szefa Kancelarii i Rzecznika Prasowego Prezydenta. Red. Jerzy Urban powiadamia o decyzji przejścia na wyznanie rzymsko-katolickie. Pismo "NIE" zmienia tytuł na "TAK".

Luty— W obecności Lecha Wałęsy red. Urban przyjmuje chrzest. Zmiana na stanowisku szefa kancelarii Prezydenta.

Marzec— Lech Wałęsa wygłasza przemówienie nie używając ani razu swego nazwiska. Poważne zaniepokojenie w prasie. Zmiana na stanowisku rzecznika prasowego Prezydenta RP. Pierwsza komunia święta red. Jerzego Urbana

Kwiecień— Gen. Wilecki zostaje osobistym adiutantem Lecha Wałęsy w randze Mieczysława Wachowskiego. Nowy szef kancelarii Prezydenta RP. Red. Urban wstępuje do seminarium duchownego Ojców Redemptorystów w Niepokalanowie.

Maj— Najmłodsze z wybitnie zdolnych dzieci Pana Prezydenta otrzymuje, w wieku lat 15-u, świadectwo dojrzałości w Gdańskim Liceum Prywatnym im. Lecha Wałęsy. Nowy rzecznik prasowy Prezydenta. Bierzmowanie kleryka Urbana.

Czerwiec— Najstarsze z wybitnie zdolnych dzieci Lecha Wałęsy otrzymuje, w wieku lat 31, świadectwo dojrzałości w Gimnazjum przy Zakładzie Karnym "Pomroczność jasna" w Strzelcach Opolskich. Zmiana na stanowisku szefa kancelarii Prezydenta RP. Jerzy Urban przyjmuje święcenia kapłańskie.

Lipiec— Lech Wałęsa otrzymuje w wieku lat 53 świadectwo dojrzałości h.c. Liceum im. Braci Kaczyńskich w Gdańsku. Uroczystości państwowe w całym kraju. Mszę dziękczynną w Archikatedrze św. Jana w Warszawie celebruje Prymas Polski, Kardynał ...O, przepraszam — powinno być; Lipiec 2996: Prymas Polski zwie się Jerzy Urban. W międzyczasie następują liczne zmiany na stanowiskach szefa kancelarii i rzecznika prasowego Prezydenta RP.

Sierpień— Strajk w stoczni gdańskiej; komitet strajkowy, kierowany przez Annę Walentynowicz i Andrzeja Gwiazdę domaga się powrotu Lecha Wałęsy do pracy w stoczni. W ciągu paru dni do tego żądania przyłączają się zakłady pracy w całym kraju. Nieudana mediacja Jacka Kuronia. Nowy rzecznik prasowy Prezydenta dementuje pogłoski o tym, jakoby Lech Wałęsa trenował skok wzwyż i bieg przez płotki. Ks. prałat Jerzy Urban zostaje spowiednikiem Prezydenta RP.

Wrzesień— Kolejny syn Pana Prezydenta otrzymuje prawo jazdy. Alarm na drogach województw gdańskiego i warszawskiego. Brak zmian na stanowiskach rzecznika prasowego i szefa kancelarii Prezydenta RP wywołuje zaniepokojenie w całym kraju. Przeor klasztoru jasnogórskiego ks. Jerzy Urban wita uczestników pielgrzymki.

Październik— Zmiana na stanowisku szefa kancelarii Prezydenta RP. Wyraźny spadek napięcia w kraju. Wyniesienie ks. Jerzego Urbana do godności biskupiej.

Listopad— Kolejny syn Prezydenta RP, opuszcza zakład karny i otrzymuje od Lecha Wałęsy klucze do kolejnego samochodu. Policja ostrzega kierowców i pieszych. Nowy rzecznik prasowy Prezydenta, biskup Urban udaje się do Rzymu.

Grudzień— Z inicjatywy Metropolity Diecezji krakowskiej, arcybiskupa Jerzego Urbana Sejm Rzeczypospolitej podejmuje Uchwałę o ogólnonarodowym Referendum w sprawie ustroju Rzeczypospolitej. Obywatele RP mają wyrazić swoje zdanie w następujących sprawach:
  • Czy chcesz wprowadzenia w Polsce monarchii?
  • Czy — ze względu na szkody, jakie przyniosły Polsce rządy królów elekcyjnych — opowiadasz się za wprowadzeniem zasady dziedziczności tronu?
  • Czy chcesz, by pierwszym władcą Drugiego Królestwa Polskiego został Lech Wałęsa?
Arcybiskup Urban obejmuje kierownictwo ugrupowania BBWR (Bezpartyjny Blok "Wałęsa Rex"), zaś redagowane przezeń pismo "TAK" zmienia swój tytuł na "3 x TAK". Urzędujący Prezydent przewiduje ostrożnie, iż poparcie dla hasła "3 x TAK" wyrazi niewiele więcej, niż 100% wyborców. Poważne zmiany w otoczeniu Lecha Wałęsy w oczekiwaniu na wyniki planowanego na r. 1997 Referendum.

Rozważania
na temat prawicy naszej

Rzekł jeden z naszych mędrców,
Co tłumnie spadli z nieba:
— Prawicy, prawicy, prawicy Polsce potrzeba...
Prawicy, prawicy, prawicy Polsce trzeba
Czcigodny pan mecenas,
I jego "olszewicy"
Wołają: — Jutro prawa, dziś trzeba nam prawicy...!
Prawicy, prawicy, dziś trzeba nam prawicy

Gardłują dwaj bliźniacy
A pyzy im się świcą:
— To CENTRUM, to CENTRUM, to CENTRUM jest prawicą!
Prawico, prawico, to CENTRUM jest prawicą!
Krwiożerczy Macierewicz
I wdzięczny Jasiu Parys
Prawicy, prawicy, prawicy rzeźbią zarys...
Prawicy, prawicy, prawicy rzeźbią zarys

Chrześcijanie zawodowi
Rzucili święte słowa:
— Prawica być musi chrześcijańsko-narodowa!...
Prawica, prawica, chrześcijańsko-narodowa!
Oszołom Korwiny-Mikke
Okropnie głośno krzyczy:
— Prawica z komuną się wreszcie rozprawiczy!...
Prawica, prawica się wreszcie rozprawiczy!

Tu zagrzmi Pan Prezydent
I huknie głosem srogim:
— W temacie prawicy trza także lewej nogi!...
Prawicy, prawicy trza także lewej nogi
Potrzebne są dwie nogi;
Pomyślcie tylko sami —
Tu lewa, tu prawa a JA między nogami...
Tu lewa, tam prawa, a ON między nogami!

I jednych już to nuży
Zaś innych tylko bawi
Że mamy dziś w Polsce półtorej setki prawic!...
Trzydzieści plus czterdzieści plus osiemdziesiąt prawic!
Stu wodzów pierś wypręża
Ambicje ma szalone
I wszyscy ciągną w prawo ...i każdy w inną stronę...
Na prawo! Na prawo! ...i każdy w inną stronę!

...Ja — wszystko to olewam
Bo mnie to bez różnicy;
Jem, piję, kocham, żyję ...i nie brak mi prawicy*
Żyć można, żyć można niezgorzej bez prawicy!

* Latem 1954 autor pozostawił swą prawą dłoń na plaży w Świnoujściu

Żywot
nowoczesnego Polaka

Mam telefon komórkowy
Mam samochód luksusowy
Pijam koniak trzygwiazdkowy
Jestem młody, bystry, zdrowy
Polak nowy

Sprzedam starą pelerynę
Sprzedam tapczan i pierzynę
Ulubioną okarynę
Rower, skuter i drezynę —
Żąda rynek

Sprzedam matki ojcowiznę
Sprzedam dziadów moich bliznę
Sprzedam żony mej bieliznę
Honor, Boga i Ojczyznę —
Będzie biznes!

Życie liczne zna atrakcje:
Do śniadania — opcje, akcje
Przy obiedzie — obligacje
Dochodowe spekulacje
na kolację

Berlin, Mława, Rzym, Warszawa
Giełda, forsa, pośpiech, kawa
Spada index — kiepska sprawa
To harówka, nie zabawa...
...To był zawał

Dobra nowina

Stwierdził pewien stary baca:
— Nowe wraca...
Malinowski leczy kaca
Nowe wraca!
Od Mrągowa po Kudowę
Słychać starą nowomowę
Wraca nowe!!
Wraca nowe!!!

Chodzi baba po bazarze
Kury maca
W telewizji stare twarze
...Nowe wraca!
Dziura w niebie nad Krakowem
Trzeba codzień doić krowę
Wraca nowe!!
Wraca nowe!!!

Wart Wałęsa Kwaśniewskiego
Pac — pałaca
— Pożycz stówę do pierwszego...
— Nowe wraca!
Wiek i śnieg mi bielą głowę
...a ty oczy masz chabrowe...
Wraca nowe
Wraca nowe

Bóg na Krzyżu, dwie gromnice,
Pełna taca
— Cóż tam, panie, w polityce?
— Nowe wraca!
A ja zmierzchu czekam, bowiem
Stary księżyc wróci nowiem
Nowiem wraca
Twierdzi baca...

PS
wiosną 1995 na zaproszenie Konsulatu Generalnego RP w Sztokholmie kabaret "Krakowskie Przedmieście" przedstawił w siedzibie konsulatu program pt. "Dzień Urodzin Nieznanego Solenizanta". Niezależnie od szczodrego wynagrodzenia (o którego szczegółach zmilczymy z obawy przed Urzędem Skarbowym), dotarła do naszych uszu wieść która głosi, iż po tym występie...

W konsulacie mamy krechę
...no i w dechę!
Tyły mamy u biskupa
...no i dobrze!
Znów przed nami trudna praca
Własne zdanie nie popłaca
Nowe wraca!!
Nowe wraca!!!

PS2
Kres poezji, koniec prozy —
Klęska słowem
W Pacanowie kują kozy
Wraca nowe!
Kpiąc z Leibniza zimnych monad
Złoty księżyc płynie ponad
Pacanowem
Pacanowem

Migawka
z kampanii wyborczej,
jesienią 1990 r.

Nasz Kandydat — jaki jest — no cóż, każdy widzi;
Spytano go: — Co Panu uczynili Żydzi?
Wybitny ów polityk, na pytanie takie
Odpowiada, że ...jego pradziad był — POLAKIEM!
Zdałoby się, odpowiedź — nie całkiem na temat
Lecz przecież nikt, kto słucha, wątpliwości nie ma;
Zapytany o Żydów, nasz Kandydat woli
Wspomnieć, że pradziad POLAK był!, znaczy — KATOLIK
Gdy w modzie Roman Dmowski, wie nawet przedszkolak:
Był Twój pradziad katolik — jesteś dobryPolak
Żydowin był on zasię, luter czy Tatarzyn —
Nigdy, żadną zasługą tego nie przeważy
Choćbyś gnił po więzieniach dla Polski, dla prawdy;
Innowiercą był pradziad — marnyś Polak zawdy
Za to gdy był katolik — zbędne wszelkie słowa;
Dobryś ty Polak, ...choćbyś księdza zakatował

Gdy słucham Kandydata, refleksja mnie łapie:
— Co czuje Boża Matka, którą ma on w klapie
Czy wie, ten co przymierza się do Belwederu
Że pradziad Marii — nie miał aryjskich papierów?
Jaka dla Kandydata wypływa nauczka
Gdy Królową Korony Polskiej — Żydów wnuczka?
Czy myśli nasz Kandydat, drapiąc się na cokół
Jakie echa wzbudzają jego słowa wokół?

...Takie myśli, pytania snują się po głowie
Gdy wspomnę inną jeszcze, "w temacie", wypowiedź:
Żydów — to nasz Kandydat ceni osobiście
Pragnie tylko by było "czytelnie", "przejrzyście"
Po to pewnie, by kołtun, skiny, "dziarscy chłopcy"
Nie musieli główkować — kto "swój", a kto "obcy"?
Skiny — wezmą pod glany i skoczą na głowę
Kołtun, człek kulturalny — przyłoży złym słowem
...Może wówczas dopiero ocknie się Kandydat
Kiedy syn doń przybiegnie, chrzestny, z piętnem "Żyda"

Ziemia obiecana

W drogich autach, w złotym deszczu oj, dana-dana
Rośnie w siłę polski mieszczuch
Radość wielka wzbiera w masach —
Rodzi nam się ŚREDNIA KLASA!
W Kłaju, w Pcimiu, w Kielcach, w Łodzi
Kapitalizm polski wschodzi
W Szamotułach i w Łaziskach
Sam się pieniądz w ręce wciska

Zgarnął z giełdy baniek trzysta
Nieugięty komunista
Etykę wykłada docent
Bierze lichwy dwieście procent
Sprzeda drogo towar tani
Bliźnim swoim — chrześcijanin
Na mszę panna często chodzi
Za dolary wszak wygodzi

U proboszcza na plebanii
Fińska łaźnia, meble z Danii
Od przepychu oko boli
Szmalec kapie z żyrandoli
Narodowiec spłonie wstydem
Lecz załatwi spółkę z Żydem
Żyd, choć brzydzi się endekiem
Przecież także jest człowiekiem

Kapitalizm górą, zaczem
Każdy może być bogaczem
Inwalida czy emeryt —
Któż zabroni im kariery?
Prządko, gnaj na giełdę z tłumem
Będziesz polską biznes-łumen!
Niechaj złoty sen się ziści
Wszyscy są kapitaliści!

...I górnicy i hutnicy
I murarze, kolejarze
Krawcy, tkacze i spawacze...

...A w kapliczce koło śliwy
Duma świątek frasobliwy
...oj, dana-dana

Dedykowane pamięci

Są to myśli poświęcone Pamięci. Po prostu — Pamięci, a więc nie Pamięci kogoś, lub czegoś. Rzecz idzie o pamięć. jako zapis spraw, którymi się żyło; odczuć, które nas poruszyły; które odeszły w przeszłość, zwykle bezpowrotną, nieskończenie jednak różną od niebytu.

Zdarza się utrata pamięci. Gdy następuje ona w sposób "naturalny" uznajemy to za nieszczęście i nazywamy amnezją. Lecz, jeśli człowiek sam, mocą własnej, świadomej decyzji odcina się od tego, czym żył poprzednio, co myślał i czuł — jest to raczej lobotomia, duchowe samookaleczenie, pozbawienie samego siebie całej sfery uczuciowej, wytarcie własnej tożsamości. Można sobie wówczas życzyć jedynie dozgonnego stresu, który — w przemijaniu dni jednakowo śpiesznych nie pozwoli nam na chwilę zadumy nas własnym losem. Wszakże i wówczas zdarzyć się może, iż stajemy przed ścianą. I obejrzawszy się w beznadziejnej rozpaczy — ujrzymy za sobą tylko nicość.

Ale i brzemię pamięci bywa trudne. Póki mamy świadomość — pozostaje nam wybór — nawet wówczas, gdy pamięć niesie z sobą ból i zdaje się nieznośna.

...W katolickich katedrach i w surowych protestanckich kościółkach zapalam czasem świecę, myśląc o trudnej pamięci przyjaciela mojej młodości, pierwszego spośród najbliższych mi ludzi, z którym połączył mnie całkowity brak porozumienia.

Nie dla pamięci żyjemy. Bez pamięci jednak, nie zostawia nam życie szansy na przetrwanie; najpierw — w nas samych, później zaś na przezwyciężenie własnej śmierci — w pamięci naszych bliskich. Dlatego, nie mając jakiejś absolutnej wiary i pewności — pragnąłbym zachęcić tych, którzy myślą i czują, by opowiedzieli się po stronie pamięci. Proszę was — zapamiętajcie.

W marcu 1995

Chochoły

Basi Weiglównie

— Jeszcze walczyć, bić się?... O co?
Tu się nigdy nic nie zmieni...
Po Krakowskim błądzi nocą
Kilku ludzi...? Kilka cieni...?
Czy to Podchorąży woła
By do broni powstał naród?
Czy to z nim spiskowych paru?
...Śmiech?
To chichot jest chochoła
To chochołów plemię nocne
Pułk słomiany, wojsko mroku
Ono władne, ono mocne
Dwa stulecia. Rok po roku.
I tak od wieków trwa ten stan...
Chocholi pląs, chocholi tan
Chocholi chichot drąży ciszę
Rozlewa się na cały kraj
Idą słomiani towarzysze
Die Strassen frei!

I kroczy naprzód tłum chocholi
A z niemi jakaś dziewka bosa
Idzie, po woli, czy niewoli...?
"literatura narodowa"
...i cedzi słowa, słowa, słowa;
Może pod pistoletem "Klossa"
Podąża śród słomianej czerni?
Może przywiedli ją "pancerni"?...
Wygina się w dziwacznych pląsach
W chocholim tańcu czyniąc zamęt
Pragnie się wyrwać z łap alfonsa
(Czy to Żukrowski, czy Putrament?)
Lecz alfons, znając swoją rolę
W ramiona ciska ją chochole
I od chochoła do chochoła —
"Raz dokoła, raz dokoła..."
"Jak ślicznie, lekko tańczysz pan..."
...Chocholi pląs, chocholi tan...
Poeta nocą wiersze pisze
W kuchni nieszczelny ciecze kran —
Idą słomiani towarzysze
No pasaran!

...Przeszli, jak wtedy, do Madrytu
(Jak ongiś nasi Somosierrę)
Hiszpanii zbrakło dynamitu,
Stalin dogadał się z Hitlerem
...Przeszli.
Poeto, łyknij wódki
Pozostań w glorii majestacie
Choć "syjonistą" był twój Gudkind
Z "Piątej kolumny" Żyd-przyjaciel
Idą chochoły, wiodą natarcie
Zmiotły już "Dziady", zmiotą i resztę

...Mistrz na cokole stoi uparcie:
Trudno być wieszczem...
..."Z matki obcej"!?
— Ktoś obcy? Tu, pod polskim dachem?
"Dwie ojczyzny"? To zdrada!
Jak kiedyś w "Ikacu"
Jak w "Gazecie warszawskiej" i jak w "Czerwoniaku":
— Chata rozśpiewana dla nas!
— Polska dla Polaków!
...I wiedeńskim pociągiem wyjeżdża dziś Rachel
Z dworca Warszawa-Gdańska, obok "Umschlagplatzu"...
"— Dziś odbyły się w kraju liczne wiece, które
W dziesiątkach rezolucji i tysiącach listów
Żądały, by oczyścić już literaturę
Ze syjonistów..."
Vox populi — vox dei. Tak lud postanowił!
...Więc opuszcza "Wesele" Rachela z Bronowic
Z nią krewni, cudzoziemskiej dywersji filary
Więc ojciec, doktor Szuman i dziad, Jankiel stary

Robotnik wykonuje plan
...Chocholi pląs, chocholi tan...
Lipami nocny wiatr kołysze
Ryknęła krótko w rzeźni krowa
Idą słomiani towarzysze
— WODZU PROWADŹ!

Raz już kiedyś się zdawało
Że złamany czar chochoła
I człowieka lud powołał
Co był z ludem... gębą całą
Róg mu złoty dali w dłonie
By do czynu naród zbudził
By chochoły zmienił w ludzi
By chochołom wróżył koniec
I był wodzem obwołany
By lud powiódł i wyzwolił
...Ale hufiec go słomiany
Zaczarował..., uchocholił...

...A śpiewali jemu "Sto lat"
I ufali mu bez granic
Lecz go zmogła moc chochola
I chochołom dziś hetmani
Dziś odkupia dawne błędy
Dziś marzeniom nie folguje
...A róg złoty zgubił kędyś
I w mikrofon teraz pluje
Taki swojski, przaśny, wiejski
Naród do snu ukołysał
I nie fletem czarodziejskim
Ale śpiewką złą, ponurą
Ale pałką i gazrurą
Krzykiem strasznym: — "Odra-Nysa!"

Znał własną drogę, wybrać mógł
Nadzieje mógł uczynić faktem
Lecz pchnął kraj stalinowskim traktem
I dziś przeszłości własnej kłamie
...A u rozstajnych został dróg
Śpiew: "Miałeś chamie złoty róg
Róg złoty miałeś, chamie!"

Ostały blizny dawnych ran
...chocholi pląs, chocholi tan...
Idą słomiani towarzysze
Zastępy słomianego wojska
...A ktoś po murze kredą pisze:

Jeszcze Polska...

Warszawa, marzec 1969

Hosanna i krzyż

Gdy wjeżdżał w mury miasta
Lud śpiewał mu — "Hosanna"
Płakała tylko jedna
Najświętsza Maria Panna

Że go oddala od Niej
Co go do Ojca zbliża
...a cieśle, niezawodnie
Zbijali belki krzyża

Modlitwa Natana
za kościół polski

Pamięci prof Wacława Deca

Błogosław, Panie, kraj nad Wisłą
Mocą Twej niepojętej łaski
Niech świecą sercom i umysłom
Turowicz, ksiądz Jan Zieja, Laski

Spraw, by lud pojął Twoje słowa,
Odrzucił zło, co dusze trawi:
Tradycję Niepokalanowa,
Nietolerancję i nienawiść

Modlę się, Panie, szeptem cichym
Za Laski, za Niepokalanów;
Chroń mnie od Twych wyznawców pychy
Strzeż mnie przed butą Twych kapłanów

Lato agnostyka

Mój Boże, gdybym kiedyś mógł
Rozstrzygnąć wreszcie ten dylemat
Czy jest w tym świecie jakiś Bóg
Odwieczny, wszechmogący Bóg
Czy Go, po prostu, wcale nie ma

Gdy syn mój mały albo wnuk
Krok pierwszy stawia, składa zgłoski
To dowód, że istnieje Bóg
wspaniały, wielkoduszny Bóg
Bo każde dziecko, to cud boski

Ktoś mnie prowadził, gdym się tłukł
Na szkierach, w Stanach, po Zamościu
Lecz jeśli przyjąć, że jest Bóg
Opatrznościowy, mądry Bóg
To przeczy temu polski Kościół

Jeśli mnie strzegł przed wszelkim złem
Czemu nie zagrzmi głosem wielkim
Gdy wspomni prymas Józef Glemp
Młodości zetempowskiej strzęp
I ludzi światłych zwie "kundelki"

Daj ludziom zastawiony stół
Kęs chleba, placek kukurydzy
Gdy baran pojmie Cię i wół
Spraw żeby przejrzał, żeby czuł
Przesłanie Twoje — ojciec Rydzyk

Bóg wybrał sobie trudny los
Lecz winien rzucić inne troski
Gdy krwawych bredni piętrzy stos
Ponurym kłamstwom dając głos
W przybytku bożym! — ksiądz Jankowski

Ten Bóg — nadziei naszej gmach
Śródziemnomorski barwny ogród
Notre Dame, da Vinci, Kraków, Bach
To Ewangelia, to nie strach,
Obłuda, chciwość i ciemnogród

Chcę wierzyć w Ciebie, Ojcze Nasz
Nim się wyroki Twoje spóźnią
Pora, byś wreszcie wziął za twarz
Kuglarzy w komżach, których znasz
Co, w Imię Twoje, ludziom bluźnią

Sierpień 1995, na szkierach Bohus

Moja wieczna żona

Moja żona, wieczna żona,
Choć od dawna rozwiedziona —
Dla mnie zawsze — świeże dziewczę, pierwsza z dam
Ułożona, elegancka
Komsomolsko-protestancka
Ja zaś — polsko-katolicką duszę mam

Niedobrana raczej para
Chociaż każde z nas się stara
Popadamy ciągle w konflikt, co tu kryć
Lecz — nie widzę Jej przez tydzień
Świat się wali, nic nie idzie
Choć pod jednym dachem trudno mi z Nią żyć

Dziś ją siwy zdobi diadem —
Toć trzydzieści lat z okładem
Jak za warkocz ją ciągnąłem pierwszy raz
Gdy u stóp się wnuczka plącze
Cieple myśli z żoną łączę
Tak, jak życie, całe życie łączy nas

Jakaś pani mnie czasami
Zauroczy i omami
Żonie mówię: — Właśnie ta mi szczęście da...
Lecz dla żony mej, na przykład
Sprawa zwykła, pani zwykła —
Niezwyczajna tylko jest naiwność ma

Później taka zwykła pani
Zwykle rzuca mnie i rani
I w noc jedną mi przybywa setka lat
Zrozpaczony, poniżony
Do niezwykłej wracam żony
Która zbawi mnie od zguby ...i mój świat

Niebem ciężkim, jak z ołowiu
Sierp księżyca płynie w nowiu
I wilgotny mrok — pojazdów tłumi chór
Pozostaję u Niej na noc
Gdy śniadanie jemy rano
Będzie kawa, grzanki, ...i kolejny spór

Sztokholm, luty 1995

Romans starego Faustynka

Znowu dźwięczą w balladzie
Wątki oklepane:
Ona była dzieweczką
On zaś — starszym panem
Kaprys losu ich zderzył
W miejskim autobusie;
Urok miała i młodość —
Spodobała mu się

Mieszkał w domku, jak z bajki
Z różami na gzymsie:
Czułe prawił jej słówka —
Zakochała w nim się
Bez ukrywał ich szczęście
W bezustannym śmiechu
Bezgraniczne, beztroskie
Ale nie bez grzechu

Gdy pytała: — Kim jesteś?
Wino pijąc haustem
Rzekł jej: — Byłem Faustynkiem
Dzisiaj jestem Faustem
Choć czytała Goethego
(Rzecz to dzisiaj rzadka)
Rzekła: — Faust mi niestraszny —
Ja nie Małgorzatka

Poniewczasie odkryła
Że igrał z niebogą —
Faust miał rogi, kopytka,
Oraz dłuuugi, ogon
Ta ballada, panienki
Pod waszym adresem:
— Stary Faust bywa zwykle
Mefistofelesem
Epilog

Rady bies, kiedy zwiedzie
Dziewczynę niewinną
Lecz zawiera ballada
Jeszcze naukę inną:
Lecz i dziewczę, na diable,
Odwet wzięła srogi;
Stracił ogon, kopytka —
Zostały mu rogi

Tak niewiele

Markowi Kleparskiemu

Gdy się zjawia ta jedyna
Gdy cię uczuć pali płomień,
W imię Ojca, Ducha, Syna —
Weź się w karby, oprzytomniej
Kiedy, tuląc ją w ramionach
Mówisz: — Świat ci rzucę do stóp!
Nie zapomnij, że ma ona
Metr, sześćdziesiąt cztery — wzrostu
I nie musisz nawet wcale,
Gdy w zmysłowym woła szale:
— Miły, duś mnie!
Obiecywać jej w tramwaju
Że wysiądzie z tobą w raju —
...starczy uśmiech
Obiecywać po co raj...?
— starczy uśmiech

Gdy się potem wszystko sypie
Bo się w końcu okazało
Że nie jesteś już w jej typie;
(Innych typów w krąg niemało)
I w dalekich Salonikach
Gdy spotykasz trzech kolegów
Ona z jednym nagle znika
Zostawiając cię na brzegu
Wróci rankiem, jak Bóg zdarzy
Mrucząc: — Gdzieś był, gdy po plaży
Gonił struś mnie?
Po co zaraz ciskać gromy,
Zrzucać z półki wieszczów tomy...?
— starczy uśmiech
Porcelanę po co tłuc...?
— starczy uśmiech

Gdy opadną w parku liście,
Zbiegną lata i jesienie,
Z przyjemności męskich iście
Pozostanie ci ...golenie
Gdy już tylko miłość bratnia
Czasem w święto się przytrafia
Gdy odejdzie ta ostatnia
A zostanie fotografia
Gdy syn wyszedł już na ludzi
Kiedy wnuczka się obudzi
I nie uśnie —
Gdy daremnie błagasz: — Zaśnij!!!
Niechaj twoją twarz rozjaśni...
starczy uśmiech
Niech rozjaśni twoją twarz
...starczy uśmiech

Pozdrowienie
z Ziemi Świętej

(Nieznany liryk Juliusza Słowackiego)

Kochanko luba, miły przyjacielu
Nad portem Haify, w leśmianowym gaju
U stóp złocistej świątyni Bahajów
Tęsknię do Ciebie pod pinią Karmelu
Chociaż odległa — jesteś przy mnie stale
Śród anemonów, maków, orchidei,
Którymi błyszczy wiosna w Galilei,
W krętych zaułkach wiecznej Jeruzalem
W kępach irysów, które dzięki Panu
Skryły złom bitew na wzgórzach Golanu
Gdy odczytuję ślady rzymskich karet
I z pyłu obłą podnosząc skorupę,

Na starej drodze ponad Genezaret
Pieszczę ją dłonią, jak ongiś Twą dupę

Wypisy
z piosenki francuskiej

Pozostało nam mniej, niż niewiele —
Romans nasz dawno sięgnął już dna
Ani myślę powtarzać za Brelem
Kiedy szlocha: — "Ne me quitte pas..."
Obojętność, milczenie lub zwarcie,
Atmosfera napięta i zła
I myśl jedna powraca uparcie
Quitte moi, ma cherie, quitte moi!

Nie urządza cię żywot nasz zgrzebny
Nęci luksus, bajery i szpan!
Gdy nie jestem ci więcej potrzebny
W BMW już tu sunie ten pan
Stoisz w drzwiach, skrzypi piach — świetny tajming
Parę łez, gniewny gest, ...szkoda szkła
Nie myśl o mnie i sobą się zajmij
Quitte moi, ma cherie, quitte moi!

Wprawdzie lubię ogromnie twe ślepia
Mimo kłótni, awantur i spięć —
Wszakże on już ci kupił fortepian
I od dawna na ciebie ma chęć
Więc wybierasz gustownie i z sensem
dom, gdzie lepiej pasujesz do tła
A ja sobie zanucę z Brassensem:
— Miła moja, "putain de toi..."

Wspomnisz kiedyś wiosenny Zwierzyniec,
Małą izbę, jaśminy i mak —
Trochę smutno Ci będzie, ...to minie
Choć niesmaku zostanie ci smak
Jać wygarnę dosadnie i ściśle
Żale pełne goryczy ...i bzdur
...Potem, w pustce domowej pomyślę:
"Bonne chance, cheri...", "...mon amour!"

Warszawa, listopad 1994

Żółta łódź podwodna

Pora z pokładu zejść, miła —
Nasza podwodna łódź żółta
Pod siwym swym kapitanem
Przybiła już do przystani
Jesteś u celu podróży;
Po burzach, sztormach, przygodach —
Tu na ląd suchy postąpisz
Gdzie nie kołysze pod stopą

I przecież... była to tylko
Piosenka z lat sześćdziesiątych
Gdzie wszystko było w kolorach:
Morze — w zielonym kolorze,
Niebo, o dziwo! — niebieskie,
Podwodna łódź była żółta
Tylko kapitan był siwy
(Taki się chyba urodził)
Zresztą miał żonę w tym porcie —
Każdy wszak miał, lub ma, żonę

Lecz nie płacz, czas się pożegnać
— Spójrz, i na ciebie ktoś czeka,
Kto eleganckim swym wozem
Zabierze Cię w rzeczywistość
I świat otworzy ci nowy —
Wygodny świat plastikowy
...Gdzie wszystko — w szarym kolorze —
I niebo szare... i morze
I ludzie — w kolorze szarym...
A tamto? To refren stary
Z piosenki pana Lennona
Gdzie woda była zielona
Z piosenki-baśni pogodnej
O żółtej łodzi podwodnej...
I baśnią było jedynie —
Nas dwoje..., wiosna..., Zwierzyniec...

16 grudnia 1994, przed świtem, na Grzbiecie Czaplego Kamienia

Pod jesień

(Westchnienie do małoletniej)

Zapłonęły nocą drzewa,
Brzoza warkocz rudy splata,
Wprost na wodzie siadła mewa
Trochę mało
Było lata...
...Małolata

Bo choć jesień ma swój powab
Choć w kolory jest bogata —
Tu się klimat streszcza w słowach:
Dużo zimy, mało lata...
...Małolata

Przepadł z wiosną czas uniesień,
Zgasły łąki, całe w kwiatach
— Czemu taka wczesna jesień?
Czemu znów
Tak mało lata...
...Małolata

Mógłbym, dziecko, być twym wujem,
Spowiednikiem albo tatą —
Cóż, gdy jestem starym... Faustem
Tyś jest, za to —
Małgorzatą...
...Małolato

(Rozpaczliwy
tekst
prozą
rozpisany
na długość
odpowiedniej
...frazy muzycznej)

...Jakaś dziwna niemoc twórcza:
Białe wino, ...ser, ...sałata,
Na talerzu — smutny kurczak
Co, za życia,
Mało lata...
...mało lata

Króliczek

"You only think about one thing, Dirty Rabbit!"

Choć brzydkich panienek jest wokół bez liku —
Tyś jedna w mych myślach, brzydalu-króliku
Czy nocka ponura, czy ranek pochmurny —
Tyś jest mym słoneczkiem, króliczku mój jurny
Wszak wiem, że mnie pragniesz pochłonąć, jak gąbka
W ramionkach mnie stłamsić, rozkruszyć mnie w ząbkach
Choć żar Twój mnie spali — zawoła proch z urny:
— Tyś winna, mej zguby, króliczku mój jurny

Na głowie kwietny ma wianek
W ręku — zielony badylek
A przed nią bieży baranek
A nad nią lata motylek

A przy niej świeży kochanek
...a wokół wstaje poranek

W męczarniach rozkoszy tak skonam bez żalu
Ofiara Twej żądzy, króliczku-brzydalu
Kir wdzięcznie przywdziejesz i włożysz koturny
(Boś mego jest wzrostu, króliczku mój jurny!)
A gdy ku przyszłości poniesiesz w żałobie
Me nowe istnienie, co pocznie się w Tobie,
Pomyślisz: on miły był jednak, choć durny...
Kochany brzydalu-króliczku mój jurny

Na głowie kwietny ma wianek
Na piersiach — luźny staniczek
A przy niej nowy kochanek
Nijak ich już nie policzę
A przed nią bieży baranek
...a za nią słabnie króliczek

Odpowiedź Żółwia
Pannie Agnieszce W.

(która w swym liście podpisuje się jeno, jako "siostra L...lity")

Pozwól, Agnieszko moja miła
Bym Ci wyjaśnił to i owo:
Choćbyś L...lity "siostrą" była —
Dla mnie — masz własną podmiotowość
Siostra? Ta pani przy mym szwagrze
Co się w rodzinę wdał przypadkiem?
Przypadkiem siostrę mam, a jakże
I — przez przypadek — jestem dziadkiem
Jeśli się trzymać Twej konwencji —
Okoliczności tak sprawiły
Że dzisiaj, w imię konsekwencji
Byłbym dla Ciebie "szwagrem byłym"
Pomyśl — u drzwi się Twoich zjawia
Pan w sile wieku, szpakowaty
A Ty mnie witasz i przedstawiasz:
"Mój były szwagier, proszę Taty!"
Już wolę skonać na podagrę
Niż być dla Ciebie byłym szwagrem
Wolę po gębie dostać ścierką
Niż byłą — nazwać Cię — szwagierką
..."Kobieta — zmienną..." I cóż pocznę;
Nasz romans znużył się królewnie —
Dla Niej — to śniegi zeszłoroczne
Które niekiedy wspomni rzewnie
I wdzięcznie kłoniąc jasne czółko
Chce być mi tylko ...przyjaciółką
Lecz gdy oczęta modre wzniesie
Wnet zasępioną twarz rozchmurzę;
— To była jednak piękna jesień...
...Choć szkoda, że nie trwała dłużej
Los zwykle szczęścia ludziom skąpi;
Inny w Jej sercu mnie zastąpił
Ani się gorszę, ani dziwię
Dla "siostry" Twej sentyment żywię
Aczkolwiek, sądząc z Jej nawyku
Tych "szwagrów" chyba masz bez liku
Ma zatem rację to przysłowie
Że szwagrem człowiekowi człowiek
Wystarczy głową ruszyć chwilkę
I zaraz rozum Ci podpowie
Że lepsze to, niż kiedy wilkiem
Jest człowiekowi inny człowiek
Czas kończyć. Proszę tylko jeszcze:
— Nie mów mi szwagrze, mów mi bracie
Ja w myślach Cię, jak siostrę pieszczę
Bądź zdrowa. Tulę

Żółw-przyjaciel

Jezioro

Jest takie, najmilsza, jezioro wśród lasu
Gdzie woda jest czysta, gościnny jest głaz
Tam nie ma pośpiechu, gdyż nie ma tam czasu
I nie ma tam ludzi
...I nie ma tam nas

Brzozy

Brzozy — zielony pułap splotły nad ścieżyną
Niebo przesłania gęsta mnogolistna wiecha
Bardziej pusty bez Ciebie jest mój świat, dziewczyno,
Twój — uboższy beze mnie, lecz czy to pociecha?

Portret

Gdzie arabskie miasteczko, wzgórza i cyprysy
Gdzie w stajence cudowne przyszło Narodzenie
Portret Najświętszej Panny przykuł me spojrzenie
Jakbym przeczuł, najmilsza, że ma Twoje rysy

Z Leśmiana

Ćmy o ćmę nocną tłukły, głaz od mrozu siniał
I kłębiły się myśli, myśleniu niechętne
Że znów będzie się wiosną jaśmin rozjaśminiał
I będzie to wszystkiemu całkiem obojętne

Glossa do Bruno Schulza

Zakurzony, tajemny, pozaprzeszły ład
Gdzie rozwiązłe kobiety i podwiązki z krepy
Gdzie cień ojca ocienia zagubiony świat:
Sanatorium, klepsydrę, cynamon i sklepy

Jesteś...?

Jesteś tu przecież ...i Cię nie ma. Któż odgadnie
Wewnętrznie sprzeczną jedność bytu i niebytu
Jak można być i nie być — naraz, tak dokładnie?
Być, aż po wzwód bolesny, nie być — do skowytu

Rankiem

Rankiem mnie wita święto w każdy zwykły codzień
Ma mnie w swej mocy uczuć niepojęty czar
Barw wokół tyle, ile oglądał w ogrodzie
Malujący Moneta kolega Renoir

Stara chata

Drewnianej chaty urok, kwiaty na balkonie
Drzwi na zawiasach zdobi zasuszony wieniec
Zmierzch zgasi pelargonie i świeca zapłonie
I w małym oknie igrać będą nasze cienie

Pozdrowienie

Pozdrowienie ze szkierów, z Lofotów i Mazur
— Nie byłaś na Lofotach? Jednak trochę szkoda...
Są tam góry posępne i przeczysta woda
Bardziej niebieska, niźli burżujskie Kotdazur

Jeszcze...

Jeszcze w ciszy wieczoru słyszę Twoje słowa
Twój zapach się unosi jeszcze i osiada
Jeszcze w lustrze dostrzegam Twojej twarzy owal
I Twoim ciepłem pościel ogrzewa mnie nadal

Nostalgia

Pamięci Agnieszki Osieckiej

Przychodzę z cienia, Ty — z tkanki świtu,
Z bieli na starych obrazach
Twoja nostalgia jest z aksamitu
Moja — ze złomu żelaza

Tobie, dziewczyno, maj łąki ściele,
Tobie się ziele zieleni
Ja — jeśli nawet czegoś mam wiele,
To tylko — lat..., zim..., jesieni...

Ty życie niesiesz, ja — wiersze liche
Może to jedno nas zbliża?
Jestem z Głuszycy, gdzieś pod Wałbrzychem
A ty powracasz z Paryża...

Gdy czas przystanie, rak w polu świśnie,
Dojrzeją gruszki na brzozie —
Może nam wtedy słońce zabłyśnie
...i księżyc ulicy Koziej

Motto z Lechonia

Noc z tobą, to jest jedno, co jak haszysz działa
J. Lechoń

Czas miał postać fizyczną; czułem jego dotyk
Tej nocy, która wraca, jak uparte echo
Nie odurzył nas żaden mistyczny narkotyk
Na półce został z dawna nieczytany Lechoń

Dopalały się świece, ciepło mruczał Cohen
Jakiś okruch zadumy w wódce się rozmywał
Za pierwszą noc tej wiosny wypiliśmy trochę
...a czas, niepowstrzymanie, przemijał..., upływał

Gorączkowo szukały czegoś dłonie nasze
Jakby chcąc złowić chwilę, która oszołomi
Papieros mrok dziurawił, ciszę strzępił kaszel
...i byliśmy przytomni.

...Do bólu przytomni

Skarga dziękczynna

Zdało mi się, żem Boga za nogi ułapił
Że mi do paradyzu wypisał przepustkę
Dziś, po paru tygodniach forsownej terapii
Powracam w pustkę

Ma fortuna, kapryśna, choć raczej niesroga
To mnie chlaśnie na odlew, to wspiera w potrzebie
Żyję bez namiętności, bez marzeń, bez Boga
Żyję bez Ciebie

Kiedy jednak mi przyjdzie pomodlić się może
Nie zapomnę wyszeptać w dziękczynnej litanii
— Za tę jedną noc tylko dziękuję ci, Boże
...i Tobie, Pani

Imię Twoje

Nelly Sachs
Tłumaczenie z niemieckiego

Imię Twoje przepadło Ci gdzieś
Śpieszy jednak wciąż ku Tobie świat
i wyborem bogatym Cię kusi
Kręcisz głową
lecz Twój ukochany
raz Ci znalazł igłę w stogu siana
Słuchaj, już Cię woła Twym imieniem

...A jak będziesz
mnie wspominać

...A jak będziesz mnie wspominać —
Dobrze mnie wspominaj
A jak będziesz zapominać —
Wychyl szklankę wina

Niech ma wino kolor wiśni
Gdy posoką broczy
A niech ci się nikt nie przyśni
Kiedy przymkniesz oczy

Niechaj wino dyszy miodem
Niech ma woń migdału
...A gdy w serce spłynie chłodem
Zapomnij pomału

Tylko nie pij u Fukiera,
Stare kąty omiń
Bom tam z tobą pijał nieraz;
Jeszczeć się przypomni...

Może gdzieś na Żoliborzu
O wieczornej porze
Wypij za tych, co na morzu
...albo i za morzem

Lund, jesienią 1971

(...)

Gdzie ty dziś, powiedz, gdzie ja?
Gdzie — niedosnuty motyw?
...Jesienna beznadzieja
Liści płomiennozłotych

Obrazy pamięć niesie:
Zaułki Żoliborza
Łazienki, strojne w jesień
Rozstanie..., bagaż..., dworzec...

Nostalgią się nie dławię,
Tęsknota mnie nie pali
...a wszystko — coraz dawniej
...a wszystko — coraz dalej

Lund, jesienią 1973

Chwila

Jedna chwila... Czy pamiętasz, która?
...Świeca roztaczała miękki półcień
I w tym świetle byłaś, niby z płócien
De la Tour'a

Całym światem był nam jasny krąg
Gdy pojąłem, że czas w miejscu stoi
Pijąc boskość z twoich ciepłych rąk
I z ust twoich

Twoja szyja..., piersi..., twoje plecy
Twoja, lekko pochylona głowa
Tak mi ciebie w pamięci malował
Płomień świecy

Bóg był tobą..., był ze mną..., był w nas
Odczuwalny każdym włóknem ciała
...Odpoczywał zatrzymany czas,
Chwila trwała

I to była jedno chwila właśnie
Gdy się cała prawda ujawniła
— Jeszcze parę rysów, czekaj, miła!
...świeca gaśnie

Nocą

Chybotliwym blaskiem świeca płonie
Rzuca wkoło tłum ruchomych cieni
...Z mroku, który twoje rysy chłonie
Wyszedł do mnie stary druh, Jesienin

Czy się napić chciał i wódkę zwietrzył
Czy, po prostu, przygnała go nuda —
...Pił w milczeniu, blady sumasszedszyj
Aż pojąłem, że to wszystko — złuda

Tylko własna twarz, odbita w lustrze
Tylko smutek twego przemijania
Tylko wódka, którą sam pić muszę...
...Daswidanija, drug moj, daswidanija...

Drobiazgi wczorajsze

Klitka pod schodkami,
Dystans między nami,

Wokół szyi — chusta,
Niedosiężne usta...

Mrok się w ciszy nurza,
W kącie stoi róża,

Nad piecem — jemioła,
Pod sufitem — zioła...

Pełgające znicze,
Cienie tajemnicze,

Ciepły płomyk świecy,
Urok Twój kobiecy...

Nocna już godzina,
Łyk białego wina.

Zasuszone wrzosy,
Twoje ciemne włosy...

Brwi Twych linia czysta,
Przepadł cały dystans...

...Za późno, Dziewczyno,
...czas minął

3 grudnia 1994

Zuzi i Oleńce

które zachęciły mnie, bym pisał dla nich te dyktanda

a także wszystkim moim małym przyjaciołom, takim jak Mysza, Pajączek i Biedronka, Onek i Bobo oraz wielu innych (by podyktowali je swym Rodzicom, dokładnie sprawdzili... i wystawili im dobrą ocenę; toż Rodzice będą dumni!)

Helenka

Stłukła Helenka raz filiżankę
I naskarżyła na koleżankę
Zawrzało gniewem przedszkole całe:
Bo sprawa brzydka, choć kłamstwo małe.

Przemek-smakosz

Przyszedł Przemek raz do Hanki
By skosztować z dżemem grzanki
Grzeczną Hanię chłopiec chwali:
— Tu się będziem stołowali!

Czujny Grześ

W piątek wieczór, trzynastego
Przy placu Przybyszewskiego
W Częstochowie, sławnym grodzie
Grześ herbatę pił, jak co dzień
Z nagła w sieni wszczął się ruch:
Staje w progu panów dwóch
Już od drzwi wołają; Cześć!
Przyszliśmy tu dobrze zjeść.
Grzesio grzecznie się przywitał,
Spojrzał bacznie i zapytał
— Czy spotkaliśmy się gdzieś?
Mówi przybysz: — Tyś jest Grześ
Jestem Łukasz, wujek twój
A to Bohdan, drugi wuj.
— Wolne żarty! — Grześ powiada,
Na nic cała maskarada
W mej rodzinie, odkąd żyję
Nie ma wujów, tylko stryje.

Przygoda rowerzysty

Jechał Jerzy na rowerze
Przez Mazurskie Pojezierze
Wtem, wśród chabrów, ujrzał zwierzę
Wielkie, że aż przestrach bierze
Chłopiec oczom swym nie wierzy
I potwora wzrokiem mierzy
Czy to żubr zbiegł z Białowieży?
Czy dinozaur, który przeżył?
Bydlę krzepką ma budowę
Krzywe rogi, kształtną głowę
Smętnym, w krąg, spojrzeniem toczy
Gdyż ma bardzo smutne oczy
Wyższych myśli nieciekawe
Skubie i przeżuwa trawę
Żuchwy chodzą pracowicie
Chociaż słonko już w zenicie.
Tu się Jerzy zdumiał szczerze —
Znał przepiórki, nietoperze
Gzy, dżdżownice i cietrzewie,
Lecz cóż TO za zwierzę? — nie wie.
Wyhamował Jerzy rower
Miał przed sobą bowiem ...KROWĘ!!!

O Hilarym

czyli
Jak roztargnienie obżartucha przyprawić może o ból brzucha


Kupił książkę kucharską łakomczuch Hilary
Przejrzał stron dziewięćdziesiąt i bardzo przejęty
Chwyta michę i przetak, chochlę, sagan, gary
Wyjmuje z szuflad sztućce, przyprawy i sprzęty
Z szaf — rzadko używane wyciąga talerze
Grzeje wrzątek, aż błyszczą rumieńce na twarzy
Trzy łyżki pszennej mąki żywo sypie w dzieżę
Ryż praży, kaszę warzy, bukiet z jarzyn smaży
Toż będzie rzeczywiście obiad godzien króla:
Wprzódy — zupa warzywna, danie główne — gulasz!
Inny — byle co pichci, by oszczędzić grosze
Mistrz bierze przedni produkt, gdyż nie ścierpi fuchy;
Świeżutką wieprzowinę i krzynę rzeżuchy —
Przyjść mają przyjaciele, wytrawni smakosze
(Trudno przy tym ukrywać, że wielkie łasuchy)
Trzeba dać szczyptę pieprzu ...i posolić chyba
Wrzucić łyżkę przecieru, pół marchwi i grzyba
Obrus płótnem przeczystym na stole się ścieli
...Gości wciąż jeszcze nie ma... Czyżby zapomnieli?
Nagle spojrzał w kalendarz ...w przerażeniu zastygł
Mieli przyjść trzydziestego, a dziś jest trzynasty!
— Trudno, westchnął Hilary, taka boża wola
...i wtrząchnął wszystek gulasz, aż go brzuch rozbolał

Mały szczurek

szwedzka piosenka dziecięca

— Gdzie mieszkasz, mały szczurku?
— W czapce, tam
— Co robisz na podwórku?
— Kota gnam
— Jak ma się stary tatuś?
— Marnie coś
— A ile masz dzieciaków?
— Mam ich dość!

Troll

Troll zna las, grzyby, czary
Z racji swego wieku
Lecz nie wie troll, choć stary
Co siedzi w człowieku
Rozpozna każde ziele
Słucha w lesie szumu
Lat i wiedzy ma wiele
...Tak mało rozumu

Są w Warszawie dwaj wielcy poeci,
Których wspomnieć tu sobie pozwolę:
Jeden mieszka — Kozia, numer 3-ci
Drugi obok stoi na cokole.

Który większy? Historia niech sądzi,
Obu wielkie w poezji zasługi,
Lecz mawiają: kto pyta — nie błądzi,
Więc zapytasz może — Kto ten drugi?

Drugi zwie się jak, z wieszczów tych pary? —
Głowę przed nim chyl, to ci powiadam
Zwie się drugi z nich, choć nie dasz wiary
Zwie się drugi z nich — Mickiewicz Adam.



    © Natan Tenenbaum, Stockholm